Grudzień, 2020 r.

„Chwalą na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”

Moi Drodzy!

Pisze do Was, bo zbliża się koniec tego roku i zbliżają się też Święta Bożego Narodzenia. Witam Was ponownie z Dowa, z naszej parafii pod wezwaniem św. Benedykta Afrykańczyka, franciszkanina. Odzywam się po długim milczeniu. Planowałem napisać ten list już na początku tego roku, a pisze go dopiero na koniec, dlatego kilka spraw, o których będę pisał, dotyczy także ubiegłego roku, 2019.

Pandemia korona wirusa pokrzyżowała wiele naszych planów. Dla wielu ten rok skończył się przedwcześnie. Wieczny odpoczynek racz im dać Panie.

Praca duszpasterska tez była utrudniona w tym roku. Co prawda, w Malawi kościoły były zamknięte tylko przez trzy tygodnie, ale od marca nie mamy nauki religii dla dzieci i młodzieży, a katechumeni tez odpoczywają. Nadal przestrzegamy różnych nakazów, jak np. mycie rak i zakładanie masek w kościołach, ale ma to miejsce tylko w kościołach i to głownie w katolickich. Staramy się robić to, co jest możliwe do zrobienia: odprawiamy Msze św., słuchamy spowiedzi, chrzcimy dzieci i chodzimy do chorych, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach.

W tym roku nie mogliśmy odwiedzić chorych i starszych parafian w naszych stacjach misyjnych, jak to robimy co roku. Od początku pandemii, tutaj w Malawi był to początek kwietnia, około 6100 osób było, albo jeszcze jest, dotkniętych tym wirusem, a 185 osób zmarło. Powinniśmy być za to wdzięczni, ale nie widać tego na co dzień, niestety. Także w spokojnym państwie, jakim jest Malawi, jest dużo problemów, często dlatego, że brakuje miłości i wzajemnej życzliwości.

Nadal jestem proboszczem tutaj w Dowa, już ósmy rok, i pracuje razem z moim wikarym, który jest tylko trzy lata młodszy ode mnie, a jest nim O. Symeon Mteteka, pochodzący z południowej części Malawi.

Znamy się z Symeonem od trzydziestu lat i, jak na razie, pracuje nam się dobrze razem. O. Symeon jest bardzo pomocny, jeśli chodzi o prace duszpasterska, ale także jeśli chodzi o znajomość tutejszej kultury, zwyczajów i ludzi. Pomaga mi odkrywać i zrozumieć wiele spraw, które były przede mną ukryte, bo ludzie nie maja jednak takiego zaufania do misjonarza z Europy, jak do swojego kapłana. Wiedziałem od dawna, ze nie mówią mi wszystkiego, co chciałbym wiedzieć, a teraz wiem, przynajmniej częściowo, czego mi nie mówili. Jestem wiec uczniem, ale tak już jest w naszym życiu – uczymy się codziennie, jeżeli oczywiście chcemy się uczyć, i będziemy się uczyć aż do śmierci. Ilość lat przeżytych i przepracowanych tutaj w Malawi nie zmieni faktu, ze nigdy nie będę „swój”. To mnie jednak nie zniechęca, bo czuje się tutaj jak u siebie w domu.

Wikary, z którym pracowałem przez niecały rok, O. Stanley Muhekiwa, kilka tygodni po moim powrocie z urlopu, pod koniec października ubiegłego roku, opuścił parafie i nasz Zakon, i jest teraz księdzem diecezjalnym w Archidiecezji Blantyre, z której pochodzi. Było mi bardzo przykro z tego powodu, podobnie jak moim malawijskim współbraciom. Cieszyliśmy się, gdy był wyświecony na kapłana w lipcu 2018 r. Byliśmy wszyscy na tej uroczystości, a także na Mszy św. prymicyjnej. Znalem go od kiedy przyjechał do Dowa po raz pierwszy, aby się z nami spotkać, a był to rok 2005. Coś mu nie pasowało w naszym Zakonie i w naszej prowincji zakonnej. Oby mu wszystko pasowało na nowym miejscu, tego mu życzymy.

Mamy, jako Franciszkanie, niewiele powołań w Malawi, ale jednak mamy. Kleryk Kizito Freser Chipata jest na drugim roku filozofii w Lusace, w Zambii, a kleryk Amos Daniel, pochodzący z naszej parafii – jest na drugim roku teologii w Jerozolimie. Jesteśmy z niego bardzo dumni. Kleryk Amos został wybrany, razem z dwoma innymi klerykami (jeden pochodzący z Kenii, a drugi – z Burundi), spośród ponad dwudziestu kleryków naszej prowincji, którzy rozpoczęli studia teologiczne w ubiegłym roku. Dwóch innych zostało wysłanych do Włoch, a reszta studiuje w Nairobi, w Kenii. Mamy tez dwóch postulantów, którzy obecnie przebywają w Tanzanii, gdzie znajduje się nasz postulat. Właściwie to zakończyli już ten okres formacji, a teraz czekają na wstąpienie do nowicjatu w Ugandzie. Niestety, granice tego państwa są nadal zamknięte, ale słyszałem, ze ta sytuacja ma się wkrótce zmieni i postulanci rozpoczną wreszcie nowicjat. Była to trudna sytuacja i dla nich i dla ich wychowawców. Nikt jednak tego nie planował.

Ważną sprawą, po powrocie z urlopu w ubiegłym roku, było zatroszczenie się o kościoły w stacjach misyjnych, które były w budowie. Nasi parafianie nie maja większych problemów z zebraniem pieniędzy na to, zęby zbudować fundamenty i mury, ale potem jest gorzej, gdy trzeba pomyśleć o kupnie desek i blachy. Te materiały są bardzo drogie. Pospieszyłem im z pomocą, a mogłem to zrobić dzięki finansowej pomocy jaka uzyskałem od wielu dobrych ludzi w mojej rodzinnej parafii oraz w parafiach, które odwiedziłem podczas mojego urlopu, a także od znajomych sióstr zakonnych, nie zapominając, oczywiście o referacie  misyjnym na Górze św. Anny, i stowarzyszeniu przyjaciół misji franciszkańskich, o dobrodziejach z Niemiec, zwłaszcza o moich współbraciach. W tym miejscu pragnę, jeszcze raz, podziękować serdecznie wszystkim za wsparcie projektów, które przedstawiłem, a także za wszelkie dowody miłości i życzliwości. Było ich tak dużo, ze trudno mi je nawet wszystkie pamiętać.

Nie było to pierwszy raz, bo wsparcie w mojej pracy misyjnej w Afryce otrzymuje od trzydziestu lat. Dziękuje bardzo. Za pieniądze, które udało mi się uzbierać, położyliśmy dachy na dwóch kościołach: w stacji Kambola i w stacji St. Julio; zbudowaliśmy mury nowego kościoła (do wysokości dachu) w stacji St. Louis i skończyliśmy budowę kościoła w stacji Magwero. Na ten ostatni projekt większość pieniędzy pochodziła od indywidualnego sponsora z USA.

Pomogłem też, uczącej się w szkołach średnich, młodzieży, płacąc za ich naukę. Pomogłem grupie kobiet chorych na Aids, które wspierają się nawzajem. Kupiłem dla nich mąkę kukurydziana, zęby one i ich dzieci nie cierpiały głodu. Nie wszyscy mieli dobre żniwa w ubiegłym roku. W styczniu i w lutym wielu parafian cierpiało głód, nie tylko te wspomniane kobiety. Tak jest, niestety, co roku, także z powodu złego planowania na przyszłość. Pomagałem, jak mogłem, dzięki pomocy dobrych ludzi. Pisze to wszystko nie po to, zęby się chwalić, bo nie moja w tym zasługa, ale po to, żeby wszyscy, którzy pomogli, wiedzieli, ze ich pieniądze nie zostały zmarnowane. Parafianie, którzy skorzystali z tej pomocy, byli za bardzo wdzięczni.

Od początku tego roku mamy problemy z naszym samochodem Ford Ranger, pick-up, który służył nam dobrze przez 10 lat. W tym roku jednak jest bardzo często w naprawie i ciągle coś nowego musi być wymienione albo naprawione. Straciliśmy już sporo pieniędzy na te wszystkie naprawy. Przez kilka miesięcy, gdy samochód był w warsztacie, dojeżdżaliśmy do stacji misyjnych na motocyklach, jako pasażerowie. Mamy tez mały samochód osobowy, który został kupiony dwa lata temu przez naszych parafian, ale on nie nadaje się w porze deszczowej na wyjazdy do stacji.

Śluzy nam za to dobrze, gdy musimy jechać do Lilongwe albo na zebrania dekanalne. Mamy nadzieje, ze te kłopoty to już przeszłość, ponieważ dwa tygodnie temu, dzięki pomocy kilku organizacji, m.in. także Miva Polska, mogliśmy kupić nowy samochód, także Ford Ranger, pick-up. Mamy nadzieje, ze będzie nam służył dobrze przez wiele lat. W parafii, w której jest 25 kościołów do obslugi, samochód jest bardzo potrzebny.

Takie to są nasze radości i troski. Nasi parafianie dbają o nas, jak tylko potrafią. Są wdzięczni za to, co dla nich robimy. Są także wdzięczni wszystkim, którzy im pomagają poprzez nasza posługę.

Ja dziękuję, jeszcze raz, w ich imieniu i w moim własnym  za wszelka pomoc. Dziękuje za Wasze modlitwy i ofiary, za wyrazy życzliwości i miłości, za każde dobre słowo.

Życzę Wam wszystkim spokojnych, zdrowych i pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia, które na pewno będą inne, niż w innych latach. Z powodu izolacji, będziemy musieli znaleźć inne sposoby na okazanie sobie miłości. Zaś na Nowy Rok życzę pokoju i dobra. Niech Was wszystkich niech Pan Bóg błogosławi i strzeże! Szczęść Boże.

Pamietający w modlitwie,
o.Sebastian Unsner OFM