Przyjaciele misji, szczęść Boże! Błażeju witaj!

Jest radość. Przedwczoraj, tj. w niedzielę Chrystusa Króla, w ostatnią niedzielę roku liturgicznego, przyjąłem do katechumenatu (czas przygotowania do chrztu) 6 dorosłych. A dwoje jeszcze po Mszy św. się zgłosiło. Radość tym większa, że prawie wszyscy to prawdziwi Kazachowie. Większość bowiem naszych wiernych ma rosyjskie, polskie albo ukraińskie czy białoruskie korzenie. Prawdziwych Kazachów w Kościele katolickim mało. W tym dniu na liturgii gościliśmy biskupa ordynariusza. Katechumeni zatem już wiedzą, kto ich będzie chrzcił w Noc Paschalną.

I kolejne radości: zaczyna nam brakować miejsca w salkach na zajęcia dla różnych grup wiekowych. Od dwóch miesięcy mamy otwarty kościół. W każdą niedzielę przybywa wiernych. I to sporo młodych rodzin. Po Mszy św. mamy u nas zajęcia katechetyczne, taka jakby niedzielna szkoła. Brakuje nie tylko miejsca w salkach, ale i prowadzących zajęcia. Katechizują 3 siostry i ja. Dlatego z taką tęsknotą czekam na o. Ksawerego, który ma do nas dołączyć. Już prowadzone są formalności, żeby mógł otrzymać wizę i przyjechać.

Wielką pomocą jest dla nas Sergiej, nasz obecny franciszkański postulant. Po Mszy św. zamyka kościół, a ja z siostrami możemy spokojnie zająć się prowadzeniem zajęć. Małe dzieci katechizuje s. Wiktoria, do I Komunii św. s. Lenka, a młodzież s. Anna. Ja prowadzę zajęcia dla dorosłych.

A co do Sergieja. Może okazać się naszą przyszłością. Pochodzący z Kazachstanu, o rosyjskich korzeniach chłopak. Jak pisałem ostatnio, w sierpniu zapukał do furty klasztornej. Po dwumiesięcznym okresie kandydatury został oficjalnie przyjęty do postulatu. W założeniu mam wyjechać do Polski na dalszą formację. Chwilowo jest to niemożliwe (wiza), zatem żyje pośród nas i formuje się na przyszłego franciszkanina.

Przyjęcie Sergieja do postulatu miało miejsce w naszym drugim (oddalonym od nas ok 300 km) kazachstańskim klasztorze, w Tałdykurgan. Tam, br. Adam animował dla nas rekolekcje, a w dniu św. Jadwigi Śląskiej patronki naszej zakonnej prowincji, przy udziale parafialnej wspólnoty, miał miejsce obrzęd przyjęcia do postulatu.

W czasie rekolekcji wybraliśmy się na wycieczkę w góry, na granicę z Chinami. Po drodze zepsuł się nam samochód. Tym sposobem, na całe życie, zapamiętamy z br. Adamem, że „ewakuator” po rosyjsku znaczy „laweta”.

Sytuacja z convid-19 u nas jakby się uspokoiła. Przynajmniej oficjalnie. Życie toczy się w miarę normalnie, tylko dzieci uczą się on-line.

W minionym czasie wybrałem się z młodzieżą na parę dni do ośrodka rekolekcyjnego. Tematem był sakrament pokuty. Młodzież pilnie przygotowała się do spowiedzi św. Przy okazji zwiedzaliśmy ruiny dawnego miasta kazachskich koczowników położonego na stepie.

Początek listopada, jak w całym Kościele, był i u nas czasem modlitwy za zmarłych. Pojechaliśmy z parafianami na cmentarz, gdzie od kilkunastu lat jest katolicka część, by tam odprawić nabożeństwo za zmarłych.

Zawitała już do nas zima. Temperatury nieustannie ujemne i sypie śnieg. Jeszcze nie taki obfity, ale już można się przyzwyczajać do odśnieżania. Taka pogoda, to darmowa krioterapia. Przyda się, żeby nieustannie zachować siły witalne do misjonarskiej pracy.

A jeśli rzecz o fizycznej kondycji. Tydzień temu brałem udział w turnieju tenisa stołowego dla liderów religijnych miasta Ałmata. Byłem w pierwszej 30-stce. I nieustannie staram się chodzić w góry. Wędrówki pozwalają nabierać i duchowych sił.

Powoli zaczynamy przygotowania do Adwentu. Ale o tym napiszę w kolejnym liście.         Proszę nieustannie o modlitwę i za nią dziękuję. Zostańcie z Bogiem.

o.Łazarz Żukowski,
misjonarz w Kazachstanie