Błażeju szczęść Boże, Przyjaciele misji witajcie!

Ostatni raz pisałem do Was w połowie Wielkiego Postu. Pisałem z nadzieją
o przygotowaniach do Świąt Wielkanocnych. A tu znowu, już drugi rok z rzędu przeżywaliśmy Święta Paschalne bez liturgii w kościele. Z końcem marca sytuacja epidemiologiczna w Kazachstanie pogorszyła się i władze ponownie zaostrzyły reżim sanitarny, co dla nas, podobnie jak dla innych religii, skutkowało zamknięciem świątyń na wspólnotową modlitwę. Informacja przyszła wieczorem w Wielki Wtorek.

Dlatego Mszę św. Wieczerzy Pańskiej sprawowaliśmy tylko z siostrami OSF, ze względu na ograniczenia wynikające z kwarantanny COVID-19. W Wielki Piątek wieczorem kościół był otwarty, ale tylko na indywidualną modlitwę. Przejmujący widok ludzi siedzących w ławkach i w milczeniu modlących się… rozważając Stacje Drogi Krzyżowej. Nie możemy teoretycznie wspólnie, żeby nie wyglądało to na nabożeństwo, ale… no właśnie, poczucie wspólnoty. Jak jesteś wspólnotą na poziomie promili
(w 2 milionowym mieście nas 500), tym bardziej doceniasz, że należysz do wspólnoty Kościoła Powszechnego… łatwiej łączyć się i rozumieć chrześcijan żyjących
w prześladowaniu, i to nie daleko, za granicą.

Cisza Wielkiej Soboty spotęgowana jeszcze nowym postanowieniem władz
o całkowitym zamknięciu kościoła, tak jak i inne religie swoje świątynie. Ludzie przyszli, by poświęcić pokarmy na wielkanocny stół – nie znali jeszcze nowych wytycznych.

Po zapadnięciu zmroku w zakonnym gronie i z księdzem grekokatolickim Olegiem Gałuszką i jego żoną sprawowaliśmy Liturgię Nocy Paschalnej w kaplicy sióstr OSF. Siostry zaprosiły nas wszystkich na agapę.

Wielkanoc – już drugi rok z rzędu bez Liturgii. Kościół w prefacji tego dnia modli się słowami: „kiedy świat napełnia radość zmartwychwstania…” my przeżywaliśmy to w ciszy i tylko w telefonach krążyła miedzy parafianami wiadomość „Христос воскрес! воистину воскрес!”. Nie tracimy nadziei. Radujemy się chrztem jednego chłopczyka, Danila, bowiem celebracje w gronie rodzinnym są dozwolone. Także jeden młodzieniec, Radislaw ochrzczony w Prawosławnej Cerkwi, wyznaje wiarę Kościoła katolickiego i zostaje do niego oficjalnie przyjęty. W obrzędzie towarzyszy mu tylko jego tata i siostra. Popołudniu w zakonnym gronie braci i sióstr, jedziemy na cmentarz pomodlić się za naszych zmarłych parafian oraz współbraci i sióstr.

Przez cały kwiecień nie było Mszy św., świątynie zamknięte! Działalność duszpasterska bardzo mocno ograniczona, dlatego też udawałem się na cmentarz, by tam trochę posprzątać po zimie. Pomalowałem krzyż, ogrodzenie i poczyściłem z chwastów alejki.

Ale peregrynacja figury św. Józefa trwa. Rodziny spotykają się przed zamkniętymi drzwiami kościoła, przekazując sobie koszyk. Pojawiła się przy tym maleńka nowa tradycja: żeby osłodzić ten trudny okres kwarantanny, w koszyku
z figurą pojawiać się zaczęły słodkości dla kolejnej rodziny.

Dopiero 2 maja, znów mogliśmy zebrać się na modlitwę. Pierwsza po ponad dwóch miesiącach Msza św. z parafianami. Co prawda, według rozporządzenia władz, możemy sprawować liturgię tylko na zewnątrz kościoła, na otwartej przestrzeni. Jednak upał i słońce stają się „przyczyną i powodem” przemieszczenia się ludzi do budynku kościoła, gdzie jest cień.

Po kilku latach przerwy udało się znowu uruchomić wodospad i fontannę
w grocie Matki Bożej znajdującej się na terytorium kościoła. Zatem nabożeństwa Majowe, śpiewanie Litanii Loretańskiej w nowej scenerii.

W ostatnim liście zapomniałem z tego wszystkiego napisać, że w ostatnią niedzielę stycznia radowaliśmy się I Komunią św. 7 dzieci (oj długo czekali!!!), a tu kolejna radość! Chrzest św. 7 dorosłych katechumenów. Po prawie rocznym przygotowaniu i pokonaniu trudności związanych z zamknięciem kościoła na czas kwarantanny, wiara w Zmartwychwstałego Chrystusa zaczęła się jeszcze prężniej rozwijać w życiu owych 7 ludzi. Liturgii przewodniczył biskup Hose Luis, a ja asystowałem mu jako proboszcz. Przygotowywałem ich prawie rok poprzez cotygodniowe katechezy i spotkania.

Było w minionym czasie i odrobinę sportu i adrenaliny w moim życiu. Wybrałem się kilkakrotnie w wysokie góry Alatau. A wraz ze starszą młodzieżą przebywałem na ekstremalnej wyprawie w górach, z jazdą quadami, nocowaniem w namiotach i hamakach, wędrówkami na wysokościach ponad 3 tys. m n.p.m.

Na dziś tyle wieści ze środkowej Azji. Jak Bóg da może latem uda się przylecieć do Polski. Z nadzieją na spotkania. Proszę nieustannie o modlitwę i za nią dziękuję.

Zostańcie z Bogiem – o. Łazarz, misjonarz w Kazachstanie