Drodzy Przyjaciele Misji!

 

Jesteśmy u końca roku 2022, który przyniósł wiele różnych wydarzeń na całym świecie, ale także w życiu każdego z nas. Nie jesteśmy jeszcze na końcu, a zatem wiele może się jeszcze wydarzyć. Jesteśmy jednak ludźmi wiary i nadziei, i wierzymy, ze cokolwiek się stanie, Pan Bóg czuwa nad wszystkim. Wiele zdarzyło się także tutaj w Malawi, w naszej parafii w Dowa.

Najważniejszym wydarzeniem było chyba przybycie Sióstr Franciszkanek do naszej parafii, na stale. W niedziele, 27.lutego nasz Arcybiskup poświecił ich tymczasowy dom, w którym zamieszkały, i oficjalnie zatwierdził ich obecność w naszej parafii. Mieliśmy, dzięki temu, zaszczyt goszczenia u nas, po raz pierwszy, naszego nowego Arcybiskupa, Georga Tambala. Został mianowany Arcybiskupem Lilongwe w listopadzie ubiegłego roku. Na te uroczystość przybyli licznie, pomimo pory deszczowej, nasi parafianie ze wszystkich stacji misyjnych. Dwie Siostry, które sa u nas, pochodzą z Niemiec i z Indonezji. Siostry Franciszkanki z Salzkotten w Niemczech są w Malawi ponad 30 lat, ale dopiero teraz chcą się zająć formacja dziewcząt, które chciałyby należeć do ich zgromadzenia. Mają w planie zbudowanie domu formacyjnego tutaj, w Dowa. Na razie jednak ucząsiejęzykachichewa i poznają tutejsza kulturę i zwyczaje.

W maju gościliśmy naszego Arcybiskupa jeszcze raz, a okazja do tego było uroczyste wprowadzenie na urząd nowego dziekana Dekanatu Dowa, Ks Maxwella Kubalasa. Ta uroczystośćmiała miejsce w dzień powszedni, dlatego na Mszy św. było mniej ludzi, niż w lutym, kiedy witaliśmy tutaj nasze Siostry. Poza tym, Arcybiskup nie byłjuż nowy i nie wzbudził takiego zainteresowania.

Przed majem była, oczywiście, Wielkanoc. W Wielka Sobotęochrzciłemkilkudziesięciukatechumenów, przyjąłem do Kościoła katolickiego kilkanaście osób, którewcześniejnależały do innych Kościołówchrześcijańskich, i pobłogosławiłem 40 par, które dotychczas żyły bez ślubukościelnego. Jak co roku, było to wielkie święto, któretrwało do późnej nocy. Teraz pracujemy nad tym, aby ci ochrzczeni stali się prawdziwymi chrześcijanami, a nie pozostali tylko numerami w księdzechrztów, jak to sięczęsto zdarza.

W czerwcu byliśmy, razem z O. Jean Damascenem, proboszczem naszej drugiej parafii w Chilinda, i z Br. Josephem, jako delegaci z Malawi, na kapitule prowincjalnej w Rwandzie. Po raz pierwszy od powstania naszej prowincji w Afryce kapitula prowincjalna odbyłasię poza Nairobi. Była to odważna decyzja prowincjała i zarządu prowincji. Nie zmalowaliśmy tej decyzji, bo wszystko zostało dobrze zorganizowane przez współbracipracujących w Rwandzie. Jedynym problemem okazałsię Covid. Pod koniec kapituły kilku współbracipoczułosięźle i testy wykazały, że są pozytywni. Nikt nie panikował, ale powzięliśmy odpowiednie środkiostrożności. Zakończyliśmy wszystko dzieńwcześniej, niż to było zaplanowane. Ci jednak, którzy mieli bilety na samolot, jak my z Malawi, musieli czekaćaż do dnia odlotu. Dzięki Bogu, wszyscy byliśmy zdrowi. Podczas kapitułyzostałem ponownie wybrany do zarządu prowincji, jako definitor, na kolejne trzy lata. Bylem szczerze zaskoczony decyzja moich współbraci. Nie spotykamy się teraz (zarząd prowincji), jak to było dawniej, przed Covidem, w Nairobi, ale poprzez internet. Dyskutujemy o sprawach dotyczących naszej prowincji siedząc w swoich pokojach przed komputerem. Musze jeszcze dodać, ze przed kapitula opuścił nas O. Josephat, którybył z nami tylko przez rok. Jest obecnie proboszczem w naszej parafii w Subukia w Kenii.

Po kapitule wróciłem do Malawi, do Dowa. Jestem nadal proboszczem, a także gwardianem. Dostałem tez dodatkowa robotę – troska o powołania w Malawi. W przyszłym roku będziemyobchodzić jubileusz 40-lecia obecnościFranciszkanów (Braci Mniejszych) w Malawi, a lokalnych powołań mamy niewiele: 1 kapłan, 1 brat zakonny, dwóchkleryków na filozofii i dwóch na teologii. Jeden z nich byłwyświecony na diakona w niedziele, 11.grudnia. I to nie byle gdzie, bo w Jerozolimie, gdzie studiuje teologie. Drugi teolog rozpocząłnaukęjęzyka chorwackiego, bo będziestudiował w Bośni Hercegowinie. Już tam jest i tam uczy sięjęzyka. Kandydaci są, ale nie ma się nimi kto zająć albo nie ma takiej woli. Pracuje tutaj w Dowa razem z dwoma Malawijczykami: O. Symeonem, moim wikarym, i Br. Josephem. Mamy do obslugi 25 stacji misyjnych, w tym dwie w obozie dla uchodźców w Dzaleka.

We wrześniumiałem okazje polecieć na Madagaskar, żebybraćudział w kapitule Kustodii franciszkańskiej w tym państwie, jako delegat prowincjała. Ta kustodia jest zależna od naszej prowincji. Nigdy nie myślałem, ze po zakończeniu mojej służby jako prowincjał, będęmiał jeszcze kiedyś taka okazje, żebybyć na Madagaskarze. Pan Bóg ma jednak swoje plany wobec nas. Milo byłospotkaćsię ze współbraćmi, których znam od dawna i tymi, którzy byli na początku formacji, gdy ich odwiedzałem, a teraz sąkapłanami. I dobrze byłopoznać nowych współbraci, którychwcześniej nie znalem. Ta kustodia rozwija się bardzo dobrze. Jest tam wiele powołań, ale problem jest ze znalezieniem funduszy na ich formacje i kształcenie. Dziesięć dni, które tam spędziłem, minęły bardzo szybko. Po powrocie z Madagaskaru, gościliśmy u nas przez cztery dni czterech kandydatów do naszego Zakonu. Dwóchspośród nich było z naszej parafii w Dowa.

Pod koniec październikarozchorowałsię mój młodszy brat Werner, którymieszkał w Niemczech od wielu lat. 15 lat temu cudem został odratowany, gdy pękła mu żyładoprowadzająca krew do serca. Stałosię to w pracy. Został uratowany dzięki szybkiej interwencji współpracowników, a potem lekarzy. 31 października, tego roku, miał kolejna, wielogodzinna operacje na serce. Po tej operacji czul się dobrze i wyglądało na to, ze szybko wróci do siebie. Niestety, kilka dni późniejmiał udar mózgu i kolejne operacje. Modliliśmysię o jego zdrowie, ale Pan Bógmiał inne plany. Zabrał go do siebie 18-go listopada. Pogrzeb odbyłsię 29-go listopada.

Jestem w Afryce prawie 34 lata. Czasem jest ciężko, ale przyzwyczaiłemsię do tego życia i do pracy tutaj. Od początku tego roku mamy sporo różnychproblemów w Malawi.   Najpierw był cyklon “Anna”, któryzdewastował przede wszystkim Mozambik, ale takżepołudniowacześć Malawi, zalewając m.in. ważną elektrownie wodna. Od stycznia mamy prąd tylko przez polowe dnia. Pomagały nam w tym czasie, w naszym domu, panele słoneczne, ale dwa tygodnie przed mistrzostwami świata wysiadły, po pięciu latach użytkowania,  Teraz tez siedzę przy świeczce, pisząc ten list. Ta sytuacja wkrótcesię zmieni, bo dostałem dzisiaj wiadomość z Referatu  Misyjnego na Górześw. Anny, ze dzięki akcji sprzedażystroików i dekoracji adwentowo-bożonarodzeniowychznalazłysiępieniądze na zakup nowych baterii.

Przy tej okazji pragnępodziękować serdecznie O. Błażejowi, dyrektorowi  Referatu Misyjnego, oraz wszystkim Paniom i Panom,  którzy przyczynili się do sukcesu tej wspomnianej akcji. Jestem wszystkim bardzo, bardzo wdzięczny za Waszą pracę i zaangażowanie dla misji franciszkańskich. Gdyby nie WY dalej byśmy musieli pisać wieczorami przy świeczce.

Dalej o problemach w Malawi. Przez ponad dwa miesiące mieliśmy problemy z kupieniem benzyny i oleju napędowego, co skomplikowało też nasza prace duszpasterska. Nagle zabrakło dolarów, żeby kupić te produkty. W naszym szpitalu wojewódzkim brakuje czasem nawet środków przeciwbólowych. Wszystkiemu, oczywiście, są winne, po kolei: Covid-19, cyklon “Anna” i wojna na Ukrainie. A ludzie? Nie ma winnych. Pisze o tym, bo są to sprawy, którymi tutaj żyjemy. Dotyczą bowiem ludzi, wśród których i z którymi pracujemy. Dzielimy ich radości i smutki.

Poza tym działam jak każdy inny proboszcz: odprawiam Msze św., udzielam sakramentów i buduje kościoły, jak dostane od kogośpieniądze na to. Skończyliśmy kilka tygodni temu budowę nowego kościoła w stacji Chigudu. W innych stacjach tez proszą o nowe kościoły. Nie jest to teraz takie łatwe, bo ceny materiałów budowlanych bardzo poszły w górę. Roboty jest dość. Pomagam tez, jak mam na to fundusze, ubogiej młodzieżypłacić za naukę w szkole średniej. Bez takiej pomocy wielu nie ma szans na lepsza przyszłość. Chociaż z tym tez jest rożnie. Wielu kończy uniwersytety, żeby potem siedzieć w wiosce, bo nie ma dla nich pracy.

Rozpoczęła się pora deszczowa, ale deszcz pada, jak na razie, bardzo oszczędnie, przynajmniej tutaj w Dowa. Niestety, w innych częściach parafii narobił trochę szkód. W ludzi wstąpił nowy duch, bo woda to życie. Tam, gdzie dobrze popadało, wioski są puste w ciągu dnia, ponieważ wszyscy sa na polu. Dla naszych ludzi skończyło się czekanie na deszcz, ale ciągle jest to adwentowe czekanie na Boże Narodzenie. Nie ma ono jednak takiego znaczenia w życiu naszych parafian, jakbyśmy my, duszpasterze, sobie tego życzyli. Pomimo wszystko wierze, ze Pan Bóg czuwa nad wszystkim.

Dziękuję Wam serdecznie za przeczytanie tego listu. Dziękuję za Wasza życzliwość nie tylko dla mnie, ale także dla innych misjonarzy i misjonarek, dla sprawy misji. Dziękuję za każdy znak Waszej miłości i dobroci, za dary materialne i duchowe, za modlitwę i cierpienia ofiarowane w intencji misjonarzy i misjonarek, i misji w ogólności. Życzę Wam wszystkim pełnych pokoju, miłości i zgody Świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym Roku niech Was Pan Bóg dalej błogosławi, strzeże oraz darzy dobrym zdrowiem i pokojem; tym pokojem, który przyniósł Jezus Chrystus, rodząc się w Betlejem; tym pokojem, którego świat dać nie może. Szczęść Boże.

 

 

 

o. Sebastian Unsner OFM

misjonarz w Malawi

 

 

 

 

 

Dowa, Boże Narodzenie 2022